Konnichiwa!!
Pewnie się tego nie
spodziewaliście. A jednak oczy Was nie mylą. Tego one-shota pisałam dzisiaj w
nocy, siedziałam nad nim do 3. Już od dawana coś takiego chodziło mi po głowie.
Nigdy nie przepadałam za tą parką, ale jednak postanowiłam to napisać. Jest
bardzo krótka, ale taka właśnie miała być. Pierwszy raz od bardzo długiego
czasu jestem zadowolona z napisanej notki. Mam nadzieję, że Wam też się
spodoba.
One-shota dedykuje
mojej kochanej pokrewnej duszyczce Black Lady, dzięki której właśnie powstała ta
nocia. Dziękuję Ci za ponowne zmotywowanie mnie do pisania. Kocham Cię bardzo
mocno, ale ty to wiesz.
A i jeszcze jedno. Przypominam,
że nie informuje indywidualnie o nowych notkach. Konferencja z gg nie do
wszystkich dochodzi, dlatego zawsze w moim opisie umieszczam informacje o
pojawieniu się notki. Zawsze też piszę datę kiedy to zrobiłam. Dlatego jeśli
ktoś chce być informowany to niech zapisze sobie na liście kontaktów mój numer
gg 9274038 i śledzi opisy.
A teraz zapraszam już
do czytania.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Ryūketsu no kareina
– Przeklęty brylant
Był odkąd tylko pamiętam. Zawsze
idealny, zawsze dobrze wychowany, zawsze opiekuńczy, zawsze wyrozumiały, zawsze
troskliwy. W oczach ludzi uchodził za człowieka o chłodnym i wyniosłym
usposobieniu. Tajemniczy o niebywałym intelekcie.
I nikt nawet nie podejrzewał, że
ten oszlifowany diament ma jednak pewną skazę. Coś co próbuje ukryć przed całym
światem. Ale nie przede mną. To nie tak, że nie chce tego zrobić. On po prostu
nie może. A to z bardzo prostej przyczyny. To ja poniekąd jestem odpowiedzialny
za tę rysę na jego duszy i sercu. Jestem powiernikiem jego mrocznego sekretu.
Tajemnicy, która jest także moja. Żyjąc w jego cieniu, dążąc do jego ideału,
odkryłem w końcu to, co tak bardzo skrywał, także, a może przede wszystkim,
przede mną.
Ale w naszych żyłach płynie ta
sama krew. Odkrycie jego mrocznego sekretu było tylko kwestią czasu. A zaczęło
się bardzo niewinne. Bo czy może być podejrzana niezwykła troska i miłość
starszego brata? Oczywiście, że nie. Każdy jego gest, każde słowo było dla mnie
przejawem braterskiej miłości i oddania.
Dopiero wiele lat później, gdy z
głupiego podlotka zacząłem powoli zamieniać się w mężczyznę, pewne zmiany w
zachowaniu mojego brata, zwłaszcza jak był w moim towarzystwie, nabrały dla
mnie zupełnie innego znaczenia. Wszystko co robił wskazywało na to, że jego
miłość do mnie już dawno przekroczyła granicę braterskiej. Jednak z jakiegoś
powodu zupełnie mi to nie przeszkadzało. A nawet powiem więcej, podobało mi się
to. Cieszyłem się, że ze wszystkich otaczających go ludzi, on wybrał mnie.
Czułem niezwykłą satysfakcję, gdy kobiety i mężczyźni mizdrzyli się do niego, a
ja dobrze wiedziałem, że nie mają u niego żadnych szans. Jego serce należało
tylko i wyłącznie do mnie.
Z czasem mój brat odkrył, że wiem
o jego uczuciach i zaczął mnie prowokować. Chciał wzbudzić we mnie zazdrość, co
mu się doskonale udawało. Krew Uchiha nie pozwalała nam stać bezczynnie i
patrzeć jak coś, co należy do nas, zabierane jest przez kogoś obcego. Pewnego
wieczora, a było to w 17 roku mojego życia, moja cierpliwość osiągnęła apogeum.
Rodziców nie było w domu, wyszli
na jakieś ważne przyjęcie. Mój brat postanowił urządzić imprezę. Sprowadził do
naszego domu swoich kumpli i koleżanki ze studiów i zaczęło się przedstawienie
pod tytułem „Jak doprowadzić mojego kochanego ototo do białej gorączki”.
Prawda jest taka, że tamtego
wieczora obaj przesadziliśmy. I nie mam tu na myśli ilości wypitego alkoholu,
za co później mój brat strasznie oberwał od rodziców. Pierwszy raz nazwali do
nieodpowiedzialnym, że pozwolił upić się niepełnoletniemu. Dobrze, że nie mieli
pojęcia o tym, co się jeszcze stało tamtego wieczora. Alkohol dodał nam jeszcze
więcej odwagi i zawziętości. Flirtowaliśmy z kim popadnie i co rusz posyłaliśmy
sobie wyzywające spojrzenia. To była wielka konfrontacja braci Uchiha. Jeden z
nas musiał przegrać, a drugi wygrać. I niestety tym przegranym byłem ja.
W końcu nie wytrzymałem i
zaciągnąłem go do jednego z pustych pokoi.
– O co chodzi ototo? – zapytał
się pełnym przebiegłość głosem.
Bez słowa podszedłem do niego i
zatopiłem się namiętnie w jego ustach. Mój pierwszy pocałunek był z moim
bratem, tak samo z resztą jak każdy inny później. Jego ramiona zamknęły mnie w
szczelnym uścisku. Czułem się taki bezpieczny i kochany. Jego pocałunki stały
się bardziej natarczywe, a ręce, w ekspresowym tempie, pozbywały się moich
ubrań. Popchnął mnie na łóżko. Patrzyłem jak czarowany, gdy bardzo powoli, aż za
bardzo, zdejmował z siebie kolejne elementy garderoby. Gdy był już nagi
pochylił się nade mną. Jego długie, czarne i miękkie włosy łaskotały mnie po
twarzy. Jego usta, wbrew moim oczekiwaniom, znalazły się na mojej szyi, a potem
sutkach i brzuchu. Jego dłonie gładziły mnie po bokach, wywołując gęsią skórkę
i potęgując moje drżenie.
– Itachi… – Nie zdążyłem
dokończyć, ponieważ uciszył mnie pocałunkiem.
Zarzuciłem ręce na jego szyję,
przyciągając go jeszcze bliżej. Nasze ciała stykały się ze sobą. Czułem jego
nabrzmiałą męskość, ocierającą się o moją. Jego dłonie i usta na każdym
fragmencie mojego ciała. Jego język na moim penisie i palce boleśnie wbijające
się w moje ciało, doprowadziły mnie niemal do spełnienia. Jego pieszczoty
uspokoiły się na chwilę, by zaraz potem rozbudzić mnie jeszcze potężniej, gdy
jego męskość wdzierała się w moje wnętrze. Kochaliśmy się długo i namiętnie,
raz po raz wypowiadając swoje imiona. Już nigdy potem nie miałem należeć do
nikogo innego. Tak samo z resztą jak Itachi.
Gdy nadszedł ranek, obudziliśmy
się w naszym miłosnym uścisku. Przyszedł moment na uświadomienie sobie naszego
grzechu. Jednak wystarczyło tylko jedno spojrzenie w te przepiękne, czarne,
przepełnione miłością oczy, by odgonić z serca niepewność. On należał do mnie,
ja należałem do niego. I tak się nie zmieniło przez wiele lat, chociaż
zapłaciliśmy za to wysoką cenę. Niezrozumienie rodziny, znajomych. Jednak
samotność nie jest nam pisana, ponieważ mamy siebie.
Jesteśmy braćmi, których łączy
mroczny sekret.
Jesteśmy braćmi, których łączy
zakazana, grzeszna miłość.
Jesteśmy braćmi – kochankami,
dwiema połówkami tego samego jabłka, które idealnie do siebie pasują.
A połączyło nas przeznaczenie.
The
End
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jeszcze słowo
wyjaśnienia, jeśli ktoś nie zrozumiał tytułu. Brylant symbolizuje ideał
Itachiego w oczach inny ludzi. I jeszcze na koniec obrazeczek.